Od prostych do profesjonalnych - krótki przewodnik po palnikach do szkła
Na czym topić szkło? Od czego najlepiej zacząć? Takie pytanie towarzyszyły mi na początku mojej drogi. Źródeł wiedzy raczej nie miałam jeszcze zbyt wiele. Dziś jest o wiele prościej. Jeśli spośród czytających jest jakaś twórcza dusza, w której tli się chęć pójścia drogą szkła palnikowego, mam nadzieję, że mój blog będzie w tym ciut pomocny.
Zatem zaczynamy od palników. Mam ich już kilka, bo oczywiście przez tyle lat mój warsztat nieco się rozrósł. Zmieniały się potrzeby lub pojawiały nowe koncepcje. Co jakiś czas dochodziło albo nowe narzędzie, albo urządzenie. I tak to z reguły się dzieje, bo rzadko kiedy kupujemy wszystko na raz. Braki w warsztacie i konieczność ich uzupełnienia pojawiają się naturalnie w czasie.
Kilkanaście lat temu, kiedy zajmowałam się witrażami (a podobnie jak w przypadku lampwork, byłam samoukiem ), sprzęt kompletowałam na podstawie wiedzy z książek, które sobie zakupiłam zanim zabrałam się poważnie za robotę. Bo wiadomo, że najpierw musiałam wiedzieć, co z czym i gdzie. To były jeszcze początki internetu i zdobywanie informacji wyglądało jak wyglądało. Pamiętam, jak swój pierwszy witraż robiłam w piwnicy, krojąc skomplikowane kształty nożem do cięć prostych, czyli tego z kilkoma kółkami, bez odpowiednich narzędzi, jak łamacz na przykład. Za szlifierkę robiła mi osełka, a lutowałam wielką lutownicą mojego dziadka. Praca oczywiście wyszła bardzo ładna, wszędzie były ślady krwi z moich palców, ból i zmęczenie i ogólnie kupa pyłu ze szkła czerwonego, bo ono było najcięższe do pracy. Po tym dziele postanowiłam kupić szlifierkę z prawdziwego zdarzenia, stację lutowniczą, nożyk olejowy, wspomniany już łamacz i obłamywacz. Dlaczego to opowiadam? Ponieważ parę lat później postanowiłam wziąć udział w warsztatach organizowanych przez Easy Art, całkowicie dla początkujących, aby się sprawdzić, na ile to moje samouctwo, jeśli w ogóle, odbiega od właściwej wiedzy witrażowniczej. Usłyszałam wtedy coś, z czym kompletnie się nie zgadzałam, a teraz po latach muszę przyznać rację. Otóż prowadzący powiedział, żeby nie rzucać się od razu na profesjonalny sprzęt, tylko nauczyć się używać najbardziej podstawowych, "prymitywnych" narzędzi. Dopiero po ich opanowaniu i nabraniu wprawy można pomyśleć o wyższej półce. Więc na warsztatach mieliśmy właśnie osełki, jako podstawowe narzędzie do stępiania szkła. Szlifierki były, ale tylko dwie na całe mnóstwo ludzi, dla przyspieszenia pracy. To stwierdzenie doceniłam dopiero wtedy, kiedy miałam awarię sprzętu. Właśnie wysiadła mi stacja lutownicza podczas wykonywania zlecenia-małego wisiorka. Wtedy szybko poratowałam się starą lutownicą dziadka, z przepalonym grotem, który dawno stracił kształt. I gdyby nie fakt, że umiałam się już dość sprawnie tym sprzętem posługiwać, pewno nic by z tego zlecenia nie wyszło.
Podobnie rzecz ma się tutaj. Nie rzucajmy się od razu na super wypasiony sprzęt. Powoli, a czasem szybciej niż się wydaje, dojdziemy do wszystkiego. Jak już wspomniałam, pierwszy podstawowy zestaw jaki kupiłam składał się z kilku prętów szkła ( pamiętam tylko dwa kolory, ale pewno było tego ciut więcej ), kształtek millefiori, o których zapomniałam wspomnieć przy okazji, blachy zabezpieczającej blat, mandryle, separator, vermikulit i to chyba tyle. W zestawie nie było okularów UV ( takich specjalnych, z fioletowymi szkłami ), więc używałam zwykłych ze sklepu budowlanego. Brakowało też gazu, więc dokupiłam palnik z propanem, jaki używa się np. do lutowania rur miedzianych. W przypadku okularów zróbcie jednak wyjątek i kupujcie od razu te przeznaczone do pracy przy palniku ( albo zestaw startowy z załączonymi okularami ). Ułatwi to pracę i nie wpłynie negatywnie na wzrok.
![]() |
| Mój drugi palnik na propan ORCA. Palnik bardziej do prac jubilerskich, posiada 3 rodzaje wymiennych dysz, dających trzy różne wielkości płomienia. |
Bez względu na to, od jakiego palnika zaczynamy, bardzo ważna jest WENTYLACJA. Swoje pierwsze koraliki robiłam w pokoju, przy uchylonym oknie. Nie było to super bezpiecznie, z drugiej jednak strony ta godzina pracy nie była na tyle szkodliwa, żeby spowodować jakieś poważne konsekwencje. Szkło na wspomnianym palniku topiło się bardzo ładnie, jednak kolory nie zawsze wychodziły takie, jakie oglądałam w książkach. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, z czego to wynika. O ile transparentne zielenie czy bezbarwne szkło, a nawet czerwień, były zadowalające, tak za nic w świecie nie udało mi się uzyskać opakowego niebieskiego, czy czystej bieli. Biały kolor z tego wszystkiego topił się najciekawiej. Podejrzewam, że teraz wytopiłabym go lepiej, bo wtedy po prostu mi się gotował, stąd był taki efekt, jaki był. Mianowicie białe szkło po wytopieniu w propanie przypominało trochę pumeks. Powierzchnia lekko porowata i biel z elementami czarnych "pypciów". Przyznam, że kiedy dziś pracuję na palniku propanowo-tlenowym, czasem brakuje mi tego efektu, choćby dla urozmaicenia powierzchni koralików, wprowadzenia kontrastu w zestawieniu faktur. Palnik propanowy miał jeszcze jedną zaletę-nie trzeba było kombinować z ustawieniami obu gazów, aby wydobyć lustrzany połysk ze szkieł redukcyjnych. Z tego czasu zachowało mi się kilka takich propanowych koralików, które chcę zaprezentować, aby pokazać na czym polega różnica. Zdjęcie wykonałam w zestawieniach ze szkłem topionym na palnikach propanowo-tlenowych, gdzie doskonale widać różnicę zarówno w barwie, blasku, gładkości, jak i w samej przejrzystości szkła.
![]() |
| Po lewej stronie koraliki wypalane na palniku propanowym, po prawej te same kolory po wypalaniu na palniku propanowo-tlenowym |
Jeśli jesteśmy już przy temacie palników to należy wspomnieć, że oprócz palników propanowych, takich jednorazowych, jak ten na zdjęciu powyżej, czy jubilerskich (Orca), w technice lampwork używa się głównie palników propanowo-tlenowych, czyli na propan i tlen lub palników na gaz ziemny i tlen.
Palników propanowo-tlenowych jest cała masa, od najbardziej podstawowych, dla osób początkujących, do naprawdę profesjonalnych maszyn na dwie dysze, czy jeszcze lepiej-palniki a la tokarki, do ogrzewania rur, które mają dysze dookoła ogrzewanego przedmiotu. Ale takim akurat nie dysponuję. Prezentuję tylko takie najpowszechniejsze, bo firm jest o wiele więcej. Są przecież jeszcze palniki pionowe, używane w Japonii.
Najczęściej stosowane są palniki firm Bethlehem i Nortel, których oferta jest nakierowana typowo na prace w technice lampwork. Opisać je wszystkie nie sposób. Cenowo Bethlehem to półka najwyższa, podobno i praca na nim to czysta poezja, ale to już opinia zasłyszana w kręgu zagranicznych lampworkerów. Poniżej prezentuję dwa palniki, firmy Nortel, na których pracowałam. Nortel to niższa półka cenowa i palniki inne technicznie niż Bethlehem, na pewno z mniejszą ilością opcji. Na przykład nie mamy tutaj możliwości stworzenia płomienia igłowego, który pozwala np. na łatwe "rozcięcie" rur. Na zdjęciach modele Mega Minor oraz Midrange.
Bardzo podobne w wyglądzie do Midrange są także palniki firmy Prometheus. Firma w ostatnich latach bardzo poszerzyła swoją ofertę, jeśli chodzi o szkło. Jeszcze 8 lat temu znane były jedynie ich piece emalierskie.
Co mnie jednak miło zaskoczyło, to oferta palników na polskim rynku. Prezentuję firmę Donmet, której oddział znajduje się w Tychach. Choć główną specjalizacją przedsiębiorstwa jest sprzęt spawalniczy, mają w swojej ofercie również taką oto perełkę - palnik do lampworku.
![]() |
| Palnik szklarski “DONMET” 215 |
Dzięki uprzejmości firmy Donmet umieszczam oryginalne zdjęcia i link do oferty oraz opisu. Na stronie znajduje się także film prezentujący palnik w akcji oraz szczegółowe informacje techniczne. Lekki, poręczny, na propan i tlen, czyli wszystko, czego potrzebujemy na początek. Pokrętła do obu gazów są duże i umieszczone w jednej płaszczyźnie, co ułatwia regulowanie płomienia w trakcie pracy, ponieważ oba pokrętła są po prostu pod ręką. Podobnie jak palniki Nortel i Bethlehem, tak i ten jest mocowany na sztywno do blatu. Niewątpliwą zaletą jest także jego cena. Myślę, że to dobry wybór, nawet jeśli chcemy zacząć pracę z pominięciem etapu palnika na propan. Jak twierdzi producent, palnik jest w stanie stopić nie tylko szkło miękkie, ale także i boro. Może być również podpięty do koncentratora tlenu o pojemności od 5-8l.
![]() |
| Palnik "DONMET" 215; od lewej widok z boku, po środku prezentuje się dysza palnika; po prawej palnik podczas pracy |
Kolejny rodzaj palnika, który jest warty uwagi to Smiths Little Torch, przeznaczony nie tylko do prac jubilerskich, ale także do łączenia drobnych detali szklanych. Szklane elementy nagrzewa miejscowo, przez co minimalizuje ryzyko pęknięcia reszty przedmiotu. W swoim zestawie posiada kilka dysz, w zależności od tego, jaką średnicę płomienia chcemy uzyskać. Ponadto jest "mobilny", czyli nie jest mocowany na sztywno do blatu, dzięki czemu często jest stosowany do budowy szklanych konstrukcji przestrzennych, z uwagi na łatwość manewrowania. Ten palnik posiada od razu przymocowane wężyki na tlen i gaz. W tym przypadku czerwony to propan, zielony to tlen.
Mój pierwszy palnik propanowo-tlenowy był zasilany z butli w przypadku obydwu gazów, czyli jedna butla była z tlenem, druga z propanem. Jest to rozwiązanie dość kosztowne, bo o ile propan zużywa się wolno i butla 11kg wystarczyła na cały rok, o tyle butla z tlenem 50 litrowa wystarczała na miesiąc, przy regularnej pracy 6 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu. Taka wymiana była strasznie uciążliwa, butla ważyła tony, dlatego z czasem warto rozważyć kupno koncentratora tlenu (tylko nie tego medycznego).
Aby podłączyć obydwa źródła gazów do palników, potrzebujemy dedykowanych węży: niebieski do tlenu, pomarańczowy do gazu. Z reguły są to węże 6mm (średnica wewnętrzna). Węże montujemy bezpośrednio do palnika, adekwatnie do kolorów pokręteł. Z reguły wygląda to tak, że srebrny/niebieski/zielony to tlen, czerwony to propan/gaz ziemny. Butle łączymy z wężami za pośrednictwem reduktorów ( przy koncentratorze tlenu reduktor nie jest potrzebny ). Osobne są reduktory przeznaczone do tlenu (niebieskie), osobne do gazu (czerwone). Moje reduktory wyglądają tak, jak na powyższym zdjęciu. Ten tlenowy posiada możliwość regulacji ciśnienia, bo sama butla na wyjście ma 200 Barów, więc potrzeba to zredukować, żeby nie odlecieć przy pracy razem z butlą. Standardowo ustawia się na reduktorze tak 1,6 Bara. W przypadku reduktora przy butli z gazem 11kg, nie ma konieczności dodatkowego ustawiania ciśnienia, stąd reduktor nie ma dodatkowych pokręteł. Mój wskazuje na zegarze ciśnienie 5 Barów. Jedyne, o czym należy pamiętać, to wymiana reduktorów co 10 lat.
Obecnie korzystam z koncentratora tlenu 10 litrów ( są też 5l ). Praca jest nieco inna niż w przypadku butli, na początku brakuje tej mocy, ale potem jakoś idzie. Swój koncentrator kupiłam z myślą o szkle boro, którego koncentratory 5l podobno nie obsłużą.
![]() |
| Koncentrator tlenu. Kupiony jako techniczny w sklepie z asortymentem do lampwork, ale podejrzewam, że jest medyczny-niestety. Ale to już historia poboczna, nie na ten wątek. |
Zamiast propanu można także podpiąć palnik bezpośrednio do instalacji gazu ziemnego, ale tutaj się nie wymądrzam, bo osobiście nie miałam okazji uczestniczyć przy takim podpięciu. Korzystałam jedynie z takiego palnika i mogę powiedzieć tyle, że oprócz wszechobecnego zapachu gazu ziemnego, różnicy w pracy nie zauważyłam.
Jeśli używamy butli, musimy pamiętać o ich odpowiedniej odległości od źródła ognia. Butla na propan nie może stać w odległości mniejszej niż 1,5m od grzejnika, a temperatura pomieszczenia nie może być wyższa niż 35st.C, co raczej w pomieszczeniach mieszkalnych jest mało osiągalne, chyba że na butle pada słońce. Butla oczywiście sprawna, z legalnego źródła i tylko jedna w pomieszczeniu. Jeśli nie umiemy sami podpiąć butli, weźmy fachowca. Nie wolno ryzykować. W mieszkaniu dopuszcza się butlę z propanem do 11kg, pod warunkiem, że nie ma w nim osobnej instalacji gazowej. I żadnych zapasów. Butla z gazem odsunięta od palnika na znaczną odległość. Butli z gazem i tlenem również nie ustawiamy obok siebie, ale najlepiej w dwóch osobnych końcach pomieszczenia. I WENTYLACJA.
W mojej pracowni mam wentylację mechaniczną. Zmontowałam sobie system z zastosowaniem wentylatora kanałowego TD - 350 Silent. Póki co sprawdza się nieźle. Wcześniej za wentylację służyło mi otwarte okno i powiem szczerze, dużo miałam szczęścia. Podczas pracy wytwarza się wiele niekorzystnych dla naszego zdrowia oparów, mogących w najlepszym wypadku powodować astmę, a o najgorszych wolę nie myśleć. Zawsze po pracy długo utrzymywał się taki specyficzny, kwaśny zapach. Dlatego w nowym pomieszczeniu miałam już możliwość instalacji porządnej wentylacji, która wywiewa wszystkie opary podczas stapiania.
Do palników istnieją różne akcesoria, a konkretniej płytki grafitowe, bo w sumie nie wiem jak to określić. Występuje to pod nazwą marver. Są dwa rodzaje: w formie płaskiej albo L. Na zdjęciu prezentuję L i taki posiadam. Dlaczego L? Ponieważ zależało mi na równomiernym rozprowadzaniu szkła podczas walcowania. Czy się sprawdza? Jeszcze nie wiem, ciągle opanowuję to ustrojstwo i o ile go nie miałam, to strasznie mi się marzył, a teraz bardziej mi przeszkadza, bo zasłania mi płomień. Zapewne jest to też kwestia tego, że za nisko siedzę. Każdy taki dodatek jest dedykowany konkretnemu modelowi palnika. Ma to związek ze sposobem mocowania, bo jak widzicie, palniki mają różne konstrukcje.
![]() |
| Tzw. grafitowy marver L, mocowany do palnika, co widać na zdjęciu po prawej. |
I to, póki co, tyle w temacie. Następny krok? Czas odpalić palnik.











Komentarze
Prześlij komentarz