Jak to mówią, nie samym palnikiem żyje człowiek. Tym razem na warsztat idzie huta i odlewy, bo i w tym maczałam palce ;-) Huta marzyła mi się już od jakiegoś czasu, w sumie ciężko nawet powiedzieć, kiedy to się zaczęło. Na pewno długo przez tym, jak na poważnie zajęłam się szkłem. Dzięki okolicznościom i determinacji, moje starania przyniosły efekty i przez dwa lata miałam okazję spróbować rzemiosła w praktyce w hucie ASP we Wrocławiu.
 |
Piec w hucie ASP we Wrocławiu nazwany Zbyszkiem, na cześć Zbigniewa Horbowego
|
Niesamowite doświadczenie, bo czym innym jest oglądanie na żywo hutników przy pracy, jak miałam okazję podczas zwiedzania Huty JULIA, a co innego robić to samemu. Pierwszy szok to temperatura. Niby wiesz, że będzie ciepło, ale. Przy samym piecu jest już taki żar, jakbyście się prasowali żelazkiem ustawionym na "trójkę", bez funkcji pary. Mimo spełnienia wymogów noszenia naturalnych tkanin, najlepiej bawełnianych bez żadnych gumowych nadruków, czy innych mogących się topić dodatków, po pierwszym dniu wyglądałam mniej więcej tak:
 |
Pierwszy kontakt z piecem. Podobno to jest ten moment, gdzie część osób podejmuje decyzję o rozstaniu z hutą:)
|
Ale jakoś mnie to specjalnie nie przeraziło i z utęsknieniem wyczekiwałam kolejnych zajęć. Na początku uczyłam się prostych rzeczy, a przynajmniej takie wydają się teraz. Szklane kulki i łezki. Najfajniejsze jednak były ćwiczenia doskonalące nabieranie szkła na piszczel. Ćwiczyłam na wiadrze z wodą. Chodziło o to, żeby nabrać wyczucia, jak głęboko zanurzyć piszczel i jak nawijać szkło, bo trzeba mieć świadomość, że nie jest to sprawa obojętna. Piszczel bowiem posiada specjalną końcówkę, przeznaczoną na nabranie szklanej masy. Zanurzając głębiej poza to miejsce, możemy szybko zniszczyć narzędzie, które do tanich nie należy.
W poprzednim poście przy okazji szkła Reichenbach wspomniałam, że firma oprócz szkła do palników, produkuje także materiały do hut, jak szkło w prętach, fryty czy proszki do barwienia szkła. W swoich zbiorach posiadam kilka takich szkieł, moje akurat są nieprzezierne, zamawiane pod konkretny projekt. Te kolory posłużyły mi do wykonania wazonu, na którym wypróbowywałam techniki, jakie zwykle stosuje się do zdobienia dmuchanych koralików.
 |
Huta, próba i wykonanie wazonu z użyciem szkła Reichenbach. Po lewej nieudana, po prawej udana.
|
Do tej pracy robiłam dwa podejścia, pierwsze okazało się nieudane. To tutaj przekonałam się właśnie o lejności białego szkła. Widać na zdjęciu po lewej, że mimo przestudzenia, szkło kontynuowało zapadnie. Po prawej kolejna próba, tym razem udana, choć praca ciut mniejsza od poprzedniej. Ku mojemu zaskoczeniu, czerwień wyszła całkiem ładnie. Niestety to bardzo kapryśny kolor, szczególnie czerwień transparentna, która raczej jest więcej niż pewne, że zrobi nam niespodziankę i efekt, o jakim z pewnością nie marzyliśmy. Nie wszyscy pewnie wiedzą, ale w donicy pieca znajduje się szkło transparentne bezbarwne, któremu kolor nadaje się poprzez nałożenie kawałka szkła o określonej barwie. Szkło kolorowe topi się osobno na piszczeli i tak zmiękczone nakłada się na przygotowany wcześniej, lekko rozdmuchany, szklany bąbel. Kolorowe szkło "naciąga się" na ten bąbel poprzez odpowiednie walcowanie i podgrzewanie, i tak powtarza się te czynności w kółko aż do skutku, czyli pokrycia całości kolorem. Można też skorzystać z proszków lub fryt, co zrobiłam w przypadku drugiej próby, obawiając się, że i tym razem nie zapanuję nad białym szkłem. Stąd wazon w efekcie jest tylko gdzieniegdzie zmętniony na biało.
 |
Szkło Reichenbach z przeznaczeniem dla hut. Średnica każdego pręta to 30mm, więc trochę tego szkła jest.
|
Oprócz dmuchania szkła miałam okazję uczestniczyć w dodatkowych
zajęciach tzw. sandcastingu. Ciekawe doświadczenie i jeszcze ciekawszy
efekt, bo odlać można było wszystko, co tylko się chciało. Taka trochę zabawa w piaskownicy, gdzie na dobrze uklepanym piasku odciskało się
foremki. Tutaj było prawie podobnie, z tym że dodatkową zabawką był
ogień:) Piasek, zanim został użyty do sandcastingu, trzeba było
mieszać i przesiewać, dopiero potem mógł być przekazany do następnego etapu, czyli
odciskania przedmiotów i prawidłowego umocnienia odcisku. Następnie
kształt był utrwalany poprzez skropienie specjalną mieszanką i opalanie. A
potem najbardziej ekscytująca część, czyli zalewanie gorącym szkłem. Do wyboru
były trzy chochle, dla mojej pracy wystarczyła najmniejsza z nich, co
nie oznacza, że było lekko. Nie było. Nie pamiętam ile kilo wtedy
dźwigałam, ale w rezultacie były to trzy kursy po schodach w tą i z powrotem, z wielką łychą wypełnioną po brzegi gorącym szkłem. Odlane prace, jeszcze gorące, są wybierane z piasku na podkładki i częściowo z tym przyklejonym piachem, wędrują do pieca, gdzie się odprężają.
 |
Od lewej świeżo odlane kształty w piasku; po prawej gotowy, oczyszczony po odprężeniu wyrób
|
Po odprężeniu przedmiot oczyszcza się z resztek piachu i albo zostawia jak jest, albo odpicowuje na zimno w szlifierni. I to by było na tyle, jeśli chodzi o hutę. Oczywiście to nie jedyne prace jakie tam wykonałam, bo przez dwa lata trochę się nazbierało.
 |
Casting Glass w formie soczewek/półkul
|
Kolejnym producentem, o którym wspomniałam przy okazji szkła Ornela Preciosa, jest huta szkła Desna, w której można zaopatrzyć się w szkła do prac wszelakich, zarówno do odlewów jak i do pracy w hutach. W tej serii mamy na przykład szkło Liba Color 96, które jest przeznaczone do stapiania. Różne kolory szkieł w tej kategorii można ze sobą łączyć, ponieważ są kompatybilne. Innym rodzajem szkła w ofercie huty jest Casting Glass, o bardzo bogatej kolorystyce, sprzedawana pod postacią takich wielkich, soczewek czy prawie półkul. Jest dedykowane do odlewów szklanych rzeźb. Niestety, te szkła nie są ze sobą kompatybilne, czyli nie łączą się ze sobą na gorąco, ale zawsze przecież można połączyć je na zimno. Podobnie jak Reichenbach, szkła sprzedawane są pod postacią podłużnych sztabek, grubych, okrągłych prętów czy, jak wspomniany Casting Glass, w formie ogromnych soczewek.
 |
Szkło Liba w formie sztabki
|
Szkła do wypału używa się nieco inaczej niż w hucie. Wypał to ostatni etap całego procesu, bo najdłuższa część to przygotowanie formy. Najpierw trzeba zbudować model. Można z wosku ( wówczas mamy metodę wosku traconego, czego niestety nie miałam okazji spróbować ), można też z gliny. Kiedy nasza rzeźba jest już gotowa, trzeba stworzyć z niej formę. Stawiamy więc model i obudowujemy go szczelnie dookoła, aby nic nam się nie rozlało. A to, czym będziemy zalewać to mieszanina gipsu i piasku kwarcowego ( przy materiałach sypkich dobrze jest używać maski ) plus woda tak, aby tworzyło konsystencję śmietany. Jeśli wyjdzie za rzadkie, trzeba będzie trochę odczekać, albo dosypać, co jest czasem kiepskim pomysłem, bo wyjdzie za dużo. Musimy też uważać, bo tu jest jak z mlekiem na gazie. Wystarczy się odwrócić i pach, nie wiadomo kiedy, masa zaczyna tężeć z prędkością światła.
W zależności od tego, jak duża jest forma, czasem potrzebne będzie wzmocnienie w postaci włókien szklanych czy metalowej siatki. Kiedy masa stężeje i ostygnie ( w czasie tężenia wytwarza się ciepło ), zdejmujemy obudowę, odwracamy całość spodem do góry i usuwamy gliniany model. Tak jest w przypadku formy otwartej. Oczyszczony model musi sobie jeszcze postać przez ok. 5-7 dni, aby całkowicie wyschnąć i dopiero potem można przejść do dalszych czynności, czyli zabezpieczenia formy separatorem i przygotowania szkła. Polega ono po prostu na połamaniu takiej sztabki na mniejsze kawałki i albo umieszczenie bezpośrednio w formie, albo zasypanie nim donicy, którą umieścimy nad otworem formy, gdzie stopione szkło będzie się wlewało niczym miód. Co różni te dwie metody? Oczywiście efekt. Przy zasypaniu np.dwoma kolorami szkieł, często widać brak płynnych przejść między kolorami, a nawet miejsca, w których kawałki się połączyły ( tworzy się taka mgiełka z bąbelków powietrza ). W przypadku drugim, lejące się szkło tworzy bardziej jednolite struktury.
 |
| Etapy odlewania; od lewej:formowanie kształtu z gliny, zalewanie kształtu mieszaną gipsu i krzemionki; po prawej: czyszczenie i zabezpieczanie formy, zasypanie szkłem. Praca "Cztery Żywioły-woda" pod kierunkiem dr Agnieszki Leśniak - Banasiak, Katedra Szkła ASP |
Komentarze
Prześlij komentarz