Narzędzia do szkła, które zmieniają wszystko!

        Mamy już szkło, mamy i palnik, nawet jaką taką wentylację. I co dalej? Nadal coś pusto. Musimy więc wyposażyć pracownię w narzędzia. Jak już wspomniałam przy okazji palników, bez względu na wszystko oprócz płuc, zabezpieczamy oczy, czyli kupujemy okulary UV. Musimy wziąć pod uwagę, że mamy okulary do pracy ze szkłem miękkim, a oprócz tego okulary do szkła boro. Dlaczego tak? Ponieważ szkło boro podczas stapiania daje jaśniejszy płomień, z którym okulary do szkła miękkiego mogą sobie nie poradzić. Ja póki co stosuję okulary do szkła soft również do boro i faktycznie, szczególnie przy szkłach kolorowych, płomień razi w oczy.

 

Okulary UV do pracy ze szkłem na palniku

        Pozostając w wątku zabezpieczeń, warto mieć fartuch, z tkaniny naturalnej. Niektórzy mają skórzane, ale ja osobiście skór nie używam, mam więc bawełniany, taki, a la jeans, zabezpieczony tkaniną niepalną, którą kupiłam sobie w jakimś sklepie on-line z akcesoriami ppoż. Jeśli w miejscu przeznaczonym do pracy nie mamy podłogi betonowej czy wyłożonej płytkami, a za to drewnem czy panelami, warto pomyśleć także o zabezpieczeniu jej niepalnym materiałem. Zabezpieczyć można także stół kładąc metalowe podkładki.
        Niektórzy stosują także zabezpieczenia na przedramiona, takie rękawki kevlarowe. Ja tego nie używam, ale fakt faktem, warto nie mieć luźnych rękawów podczas pracy, ponieważ zdarza się, że podgrzewając zimny pręt, szkło może odprysnąć i wpaść prosto za rękaw. Mówię to z autopsji. 
        I powoli przechodzimy do sprzętu. Szkło nawijamy na mandryle. To takie stalowe pręty o różnej średnicy. Mam takie cienkie jak 1mm i tych nie polecam kompletnie. Nie wiem, z jakiej stali były wykonane, w każdym razie dwa z nich uległy deformacji w czasie wypalania pod wpływem temperatury. 
W swoim zestawie posiadam mandryle grubsze: 2, 3, 5 i 6mm, a także 10mm. Są też specjalne, dedykowane do robienia kaboszonów o określonych kształtach, pierścionków, guzików czy nawet bransolet. Kiedy mandryle są nowe i błyszczące, zdarza się często, że nie chcą przyjmować separatora. Wówczas należy je po prostu przepalić, nawet zwykłą zapalniczką.

Zestaw mandryl różnego rodzaju i butelka z separatorem. Po prawej widać mandrylę 1mm i jej wypaczony kształt
       
         Jeśli ktoś śledził wszystkie wpisy, zapewne czytał ten, gdzie przytaczałam historię swojego pierwszego dzieła. Opisuję w niej konsekwencje nie zastosowania separatora. Jest to istotny element, jeśli nasza praca nie ma być jednorazowa. Separator w większości dostaniemy w formie proszku do samodzielnego sporządzenia zawiesiny. Proszek jest albo biały albo różowy, choć częściej widuję biały. Zdarzają się w sprzedaży gotowe zawiesiny. I tu mała uwaga. Z separatorami spotkacie się także w przypadku fusingu i ceramiki (tu konkretnie chodzi o zabezpieczanie płyt pieca przez przyklejeniem się szkliwa). Nie wiem, czy mają one zastosowanie również w przypadku szkła do palników. Nie przeprowadzałam takich prób.
    Zawiesinę sporządzam z reguły na oko, powinna mieć konsystencję śmietany, tak nie za gęsta i nie za rzadka. Najlepiej robić to w pojemniku zamykanym, bardziej wąskim i wysokim niż płaskim, tak o pojemności do 200ml myślę, że będzie ok. Separator nakładamy poprzez zanurzenie mandryli w zawiesinie na głębokość, tak na oko 4-5 cm, bo więcej w sumie nie potrzeba. No chyba że robimy mega długi koralik, to wtedy faktycznie zanurzamy jak flakon z separatorem głęboki. Tak przygotowane mandryle odstawiamy do wyschnięcia, najlepiej w pionie. Do tego celu fajnie sprawdza się głęboka puszka lub donica z piaskiem lub innym tego typu drobnym wypełnieniem, do którego powbijamy sobie te nasze "patyki". Jeśli zdarzy się, że mamy przerwę w tworzeniu, mimo szczelnego zamknięcia woda z zawiesiny odparuje i zrobi się "kamień", wystarczy ponownie zalać to wodą.

                                                                               
Mandryle zabezpieczone separatorem w puszcze z vermikulitem.

        Odpalamy palnik, zapałkami lub zapalniczką,  jak kto woli. Robimy ten nasz koralik, kończymy, wyłączamy palnik. I CO DALEJ? Nasze szkło musi odpocząć. I tu z pomocą przychodzą nam dwie metody-jedna tańsza i łatwiejsza, druga droższa i wymaga nieco gimnastyki. Do odprężania szkła, bo tak ten odpoczynek określa się prawidłowo, służą: vermikulit, tzw. cooler w formie kulek albo piec. W swojej pracy przerobiłam wszystkie trzy, więc powiem o tym z mojego doświadczenia. A są one takie, że z tych wszystkich rzeczy nie zawiódł piec. Jednak muszę oddać sprawiedliwość, bo są osoby, u których vermikulit czy to drugie ustrojstwo dało radę. Co może być przyczyną tak różnych doświadczeń? Przede wszystkim ilość materiały do odprężania. Sprzedawany jest z reguły w workach, mniej więcej wielkości kartki A4. I uważam, że to za mała ilość. Takiego materiały powinno być przynajmniej całe wiadro. Materiały odprężające na pewno sprawdzą się w przypadku małych form lub koralików dmuchanych. Do całej reszty najlepszy będzie piec.


Piec emalierski zaadaptowany na piec do koralików
      
          Bardzo popularną firmą, posiadającą całą gamę pieców do koralików i nie tylko, jest firma Paragon. Ja zaczynałam i używam do dziś pieca Prometheus (tak, tej firmy od palników). Kupiony był jako piec emalierski, z drzwiami uchylnymi do góry. Jednak udało się dokupić drzwi z dodatkowo otwieraną klapką, która służy właśnie do wypału koralików. Dzięki temu nie ma konieczności otwierania całego pieca. Takie mini drzwiczki mają jeszcze tą zaletę. Mianowicie można tam umieścić szklane pręty, na których będziemy pracować, aby uniknąć szoku termicznego podczas ogrzewania i szkło nie strzeliło nam w oczy lub w jakikolwiek kąt pokoju. Ten piec jest dość mały. Typowe piece do wypału koralików są szerokie, ze specjalną tacką do podtrzymywania całości.
Odprężanie to sprawa na całą noc. Z tym nie ma się co spieszyć, szkło niech sobie leżakuje. Piec odpalamy jeszcze zanim zaczniemy pracę, aby wykonane koraliki, czy figurki umieszczać już w nagrzanej komorze. Czas utrzymywania temperatury nastawiamy na taki, jaki zamierzamy poświęcić na naszą pracę ze szkłem. Nie musimy oczywiście wykorzystać całego czasu, w sensie nastawiamy piec, aby trzymał maksymalną temperaturę 5 godzin i ciśniemy te 5 godzin. Nie. Możemy pracę skończyć wcześniej. Grunt, aby nie wstawiać pracy w momencie, kiedy piec zaczyna stygnąć. Zalecanymi temperaturami odprężania szkła miękkiego to 480 st.C, natomiast boro 520 st.C. Im większa praca, tym czas odprężania powinien być dłuższy.
        Tak jak w przypadku palników, mamy także akcesorium do pieców takich jak mój, z komorą wielofunkcyjną, a nie stricte do koralików. Jest to podpórka, która umożliwia wstawianie mandryl piętrowo, opierając je na niższym lub wyższym rzędzie.

Podpórka do komory pieca do ustawienia mandryl z koralikami; może służyć także "na zimno" jako podpórka do szklanych prętów na których pracujemy

Do opierania szklanych prętów z kolei służy u mnie kawałek aluminiowego kątownika, choć w sprzedaży są także specjalne podstawki z wyżłobieniami na poszczególne pręty.

Aluminiowy kątownik jako podpórka pod szklane pręty używane do pracy

        Teraz formowanie i cały zastęp narzędzi pomocniczych. Jako pierwsza pojawiła się u mnie łopatka grafitowa, do spłaszczania czy rolowania szkła. Trzy rodzaje szczypiec, "spłaszczacze" do szkła, choć ciągle to nie jest to, o czym marzę, "jeżyk" do robienia bąbelków. Z czasem dorobiłam się także nożyc do szkła. Najczęściej używam tych zwanych "papuzi dziób". Ciekawym narzędziem, bardziej już z pogranicza prac dmuchanych jest ten grafitowy stożek, służący do powiększania otworów w szkle, tzw. reamer, a w tłumaczeniu na polski, o subtelnie brzmiącej nazwie ROZWIERTAK.

 
Zestaw różnych narzędzi do formowania szkła na gorąco

        Oprócz narzędzi są też formy do nadawania kształtów. Prezentuję tu zarówno formy grafitowe - muszelki, jak i mosiężne, do robienia koralików tzw. lentilków, które w tym przypadku są dość spore ( średnice 3 i 4cm ) . Oprócz tego formy do kul, różnej średnicy. Póki co takie zaplecze jest dla mnie wystarczające, choć czasem brakuje mi czegoś do robienia większych kul. Mój obecny palnik pozwala na nieco większe szaleństwo.
 

Formy do szkła muszelki i lentilki

 
        Są jeszcze sita do rozprowadzania emali i lejek. Niestety te sita, które mam są trochę za duże, bardziej nadają się do fryt. Do emalii proszkowych bardziej odpowiednie byłoby sito o siatce #60. U mnie póki co #40.

Sitko i lejek do emalii sypkich

        Po odprężeniu koralików i zdjęcia ich z mandryli (to już opiszę przy okazji procesu tworzenia samego koralika) ich środki trzeba jeszcze oczyścić. Do tego posłużą nam pilniczki diamentowe ręczne albo mechaniczne, np. montowane do urządzenia typu Dremel. Ja koraliki czyszczę cały czas ręcznie, mimo posiadania Dremela i całego zastępu różnych pilników diamentowych, także do grawerowania.

Pilniki diamentowe do ręcznego oczyszczania koralików z pozostałości separatora

        Zanim rozpoczniemy pracę dobrą praktyką jest wyczyszczenie szkła. Każda nowa partia szkła, czy to które już u nas stoi, prędzej czy później się zakurzy. Warto pozbyć się tych zanieczyszczeń, zanim roztopimy szkło. Owszem, ogień trawi wszystko, ale czasem może to być nie tylko kurz, ale klej, który pozostał po jakiejś odlepionej naklejce czy taśmie klejącej. Aby pozbyć się kurzu i drobnych zanieczyszczeń wystarczy przetarcie zwykłą szmatką, ale pomocne może być także czyszczenie na mokro, wyparzenie w piekarniku w wodzie z kwaskiem cytrynowym, albo z sodą, o różnych sposobach czytałam. Stosowałam ten z kwaskiem-może być, częściej jednak po prostu przecieram na sucho.
        Warto także przeznaczyć sobie do pracy jakieś niepotrzebne naczynie, szklane bądź aluminiowe na wodę, do której będziemy wrzucać pypcie wydłubane ze szkła lub stopione początki naszych szklanych prętów, które zawsze idą na odrzut. Ogólnie można zacząć kolekcjonować małe pojemniczki i słoiczki, bo zapewniam Was, że wyląduje w nich wszystko od emalii po proszki upiększające i inne ciekawe kształty.
        No dobrze, wszystko już mamy. Tak mniej więcej, bo jeśli ktoś już raz zacznie tworzyć w szkle, to wiecznie będzie mu czegoś brakowało. Najszybciej kasy oczywiście :) I co rusz pojawia się nieposkromiona potrzeba posiadania kolejnego narzędzia. Tak już niestety jest i będzie, i nie ma co tego leczyć, trzeba to po prostu zaakceptować. Żeby jednak nie rozwlekać tego tekstu i nie mieszać wątków, w kolejnym poście opiszę, co i jak robimy po kolei.
 
Reamer (czyli wspomniany w tekście rozwiertak :))


 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na dobry początek :)

O co chodzi z tym Lampworkiem?

Odpalamy palnik, czyli jak sprawnie ogarnąć pierwszy etap pracy.